Kiedy już miałem się zabrać za Ivana, właściciela mojej matki koło mojego ucha coś świsnęło. Po chwili jeszcze raz, i jeszcze raz i tak jeszcze ze 3 razy, kiedy jedna z tych rzeczy trafiła mi w łapę. Okazało się że to były kule. Z karabinu. Za mną stało czterech mężczyzn. Byli wysocy, umięśnieni i nie wyglądali jakby chcieli się zaprzyjaźnić lub dać mi kwiatki... Zostawiłem Ivana i ruszyłem na napastników. Choć może to ja byłem napastnikiem ?
.gif?2094481059)

Byłem prawie martwy ... a raczej prawie żywy ...

- Co z nim zrobimy ? - zapytał facet którego prawie zabiłem. Zwali go Lucas. - zabijmy go, tak jak on próbował mnie zabić !
- nie zapłacą nam za martwego wilka ! - oburzył się Thomas, drugi człowiek z karabinem.
- Zamknijcie się ! - uciszył ich przywódca - Buck. Coś mi się bardzo w nim nie podobało ... później dowiedziałem się co ... - Dowieziemy go żywego do miasta. Zacznę go szkolić na psa zaprzęgowego.
- A potem ? - zapytał Lucas. - może sprzedamy go jakiemuś nowicjuszowi zaprzęgów ?
- Zamknij się ! - znowu zaryczał Buck - zobaczymy jak się będzie sprawdzał. - ciągnął - Jeżeli będzie się dobrze sprawował sprzedamy go za grubą forsę.
- A jeśli nie ?- cicho zapytał Thomas.
- Jeśli nie, to sprawdzimy czy nadaje się do czegoś innego. Jeśli nadal będzie się upierał sprzedamy go Pięknisiowi. A jak nadal będzie złym pieskiem to go zastrzelimy....
W tym momencie auto ruszyło i pojechaliśmy do miasta.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz