To takie fajne uczucie gdy ma się kogoś komu ufasz w pełności. Dla mnie takim kimś była Sahara. Ufałem jej bezgranicznie. Była jedyna w swoim rodzaju. Kiedyś szliśmy nad wodospad. W jej ulubione miejsce. Zawsze tam rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tym razem było tak samo. W pewnym momencie pomyślałem o czymś. O śpiewaniu. Przez ten czas już się w to wczułem. Mimo że nigdy nie dorównam Pirate, Jackowi lub Windy, to chciałem spróbować. I chciałem zaśpiewać jedną z nich Saharze.
- Saharo...- Tak? - odwróciła się.
- Powiedz czy ta piosenka ci się podoba. Ale szczerze.
No i zaśpiewałem.
Popatrzyłem na Saharę czekając na odpowiedź.
Saharo dokończ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz