wtorek, 29 stycznia 2013

Od Nevy

Był chłodny poranek. Śnieg padał jak szalony. Zeskoczyłam z drzewa, na którym spędziłam noc i przeciągnęłam się. *Piękny dzień* Pomyślałam i pobiegłam truchtem w stronę wodopoju. Zagapiłam się na niebo, po którym szybował orzeł i wpadłam na jakiegoś wilka. Sturlaliśmy się razem z górki i wpadliśmy w zaspę śnieżną.
- Jej, wybacz.- pomogłam samcowi wstać.- Nic ci nie jest?
- Nie. A tobie?
- Nic.- w tym momencie z drzewa, pod którym stałam spadła spora ilość śniegu. Basior wybuchł śmiechem. Otrzepałam się i rzuciłam w niego śnieżną kulą. Zaśmialiśmy się.
- Jestem Rapper, a ty to...
- Neva, jestem Neva.
- Fajnie, teraz idę.- kiwnął mi głową na pożegnanie i odszedł. Spodobał mi się, chętnie poznałabym go lepiej. Pokręciłam głową i skierowałam się w stronę wodopoju, mojego pierwotnego celu. Idąc wyszeptałam moje ulubione motto, czy jak to moi rodzice określali- powiedzenie.
My life is brilliant.
My love is pure.
I saw an angel.
Of that I'm sure.

Kiedy w końcu doszłam nad wodopój nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Podeszłam do siedzącego przy brzegu Rappera.
- Śledzisz mnie?- udałam, że robię groźną minę, ale miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.

(Rapper, dokończysz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz