środa, 16 stycznia 2013

Od Village

Sophi przepadła jak kamień w wodę, czy damy radę ją znaleźć..?
Rozdzieliliśmy się na parę grup. W tej, w której byłam byli też: Zack, Kuba, Nathaly, Sandy, Selena i Sara.
Szukaliśmy w lesie, gdzie było lekko zimno i mokro przez deszcze z paru dni temu...
Szukaliśmy, ale na marne, nigdzie nie było żadnego śladu po Sophi...
Jeszcze na złość nie mogliśmy się dogadać... Zawsze Sophi nas rozdzielała i godziła a teraz? Jak to powiedziała moja starsza siostra, czyli Pirate: Zapanował Chaos...
Wszystko było coraz gorzej, a najlepsze co potrafiliśmy zrobić to kłócić się...
Jestem przygnębiona tym, że... Nie wiadomo czy Sophi jest cała i czy wróci do nas...
Pod sam koniec poszukiwań naszej grupy zaczął lać deszcz, więc musieliśmy uciec przed tym deszczem, by nie zachorować...
Sara rozpostarła swoje skrzydła i próbowała nas uchronić przed deszczem. Ja, Zack i Kuba niestety jesteśmy jeszcze "szczeniakami" i mamy słabszą odporność niż inni...
Przez przypadek przewróciłam się o kamień w lesie i łapa zaczęła mnie mocno boleć...
Gdy dotarliśmy pod zaczarowane drzewo pogoda się rozjaśniła, lecz byliśmy mokrzy od wody, a ja źle się poczułam a do tego ta łapa...
Nagle zrobiło mi się słabo a później głowa zaczęła mnie okropnie boleć... Czułam, że coś jest nie tak...
Prawie a bym straciła przytomność i padła jak deska, ale na szczęście obok były inne nasze grupy...
Moment później zemdlałam i obudziłam się w jaskini, a obok mnie stały Sahara i Piratka:
-Vill, nic ci nie jest? -zapytała Piratka kładąc swoją łapę na mojej głowie
-Słabo się czuję... -powiedziałam z trudem
-Nic dziwnego, masz gorączkę. -powiedziała Piratka
-Przyniosłam bandaż i wodę. -powiedziała Sahara podając Piratce rzeczy
-Ał... Łapa boli... -powiedziałam znów z trudem tamując łzy
-Wygląda na lekkie zbicie... -powiedziała Piratka
Sahara zakładała mi właśnie bandaż gdy do jaskini wbiegł Jack, widać że bardzo mu się śpieszyło. Piratka od razu zareagowała na to i widać przejęła się czymś, ale niestety nie usłyszałam ich rozmowy...
-Sahara, zajmiesz się Vill? Ja... Nie mogę... -powiedziała Pirate i wybiegła z Jack'iem z jaskini.
Sahara założyła mi opatrunek na łapę i głowę i powiedziała:
-Vill, muszę iść. Poradzisz sobie?
-Tak, spokojnie... Dam radę. -powiedziałam z uśmiechem
Jednak to nie był uśmiech radości, lecz niepokoju... Dobra mina do złej gry...
Próbowałam wstać, ale nie mogłam... Wszystko mnie bolało... Czułam, że szybko się nie wywinę z tą łapą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz