czwartek, 28 lutego 2013

Help! :)

Hej! Pomożecie mi wybrać futerko dla Dylana? Znaczy się kolor futerka, bo ja go rysuję i mam jego już rysunek, ale... Jest nie gotowy, bo brak mu... Kolorów!

http://watahawilczejprzygody.blogspot.com/2013/02/help-od-piratki.html

Dam wam propozycje a wy piszcie w komentarzach swoje propozycje! Lub głosujcie na te które podam. x)

Błagam potrzebuję waszej pomocy! :)

1. Szaro, Biały.














-----------------------------------------------
2.Szaro, Biały.


















-----------------------------------------------------
3. Czarno, Brązowy.


















-----------------------------------------------------
4. Kremowy, Czarny, Biały.












------------------------------------------------
5. Brązowo, Biały.














-----------------------------------------------------
6. Szaro, Biały.















---------------------------------------------------
7. Brązowo, Czarno, Biały.


















-----------------------------------
Jeżeli macie inne jeszcze pomysły to napiszcie w komentarzach jakie i dajcie linki do innych kolorów futerek jakie wam się podobają. ;)

Piszcie! Plissss.... :)

Od Jackie CD historii Beatrice


Jackie bardzo polubiła Beatrice. Wilczyce znalazły wspólne tematy, a nawet razem śpiewały! Siedziały razem aż do zmroku. Obejrzały jeszcze zachód słońca, po czym Jackie pożegnała się poszła na samotną przechadzkę. 
Łaziła po lesie aż do północy, kiedy jej się to znudziło. Coś ciągnęło ją do lasu, gdzie ostatnio ujrzała ducha.. Nie mogła się oprzeć tej pokusie, chociaż walczyła z całych sił. W końcu dała za wygraną i weszła do tego lasu. Znów poczuła znajomy niepokój i dreszczyk. Las nie zmienił się ani trochę. Wkroczyła na polankę, na której ujrzała zjawę. Tym razem jednak przeszła przez nią bez problemu. Ruszyła dalej, ku sercu lasu..
<CDN, chyba, że ktoś dokończy..  >

Od Sol

Gdy odeszłam od Jack'a i Selenii byłam bardzo przygnębiona. Gdy zobaczyłam ich razem, wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Chciałam o nich zapomnieć, ale poprostu się nie dało.
Nienawidziłam moich czasów szczeniaka... Wszyscy mnie gnębili, poniżali... Byłam uważana za dzieło szatana. Pod jakim względem? Jako szczeniak próbowałam zagłębiać sztukę Czarnej Magii. Wtedy nikt mnie nie obchodził. Straciłam rodziców, nigdy ich nie znałam. Wszyscy mnie wytykali i poniżali. Ja potrafiłam im się odwdzięczyć tym samym, a nawet sto razy gorszym. Nienawidzili mnie, a ja ich. Byłam bardzo mściwa... Nazywali mnie też szczeniakiem zła ze względu na wygląd.
Kiedyś nawet kogoś zabiłam za krzywdę wyrządzoną moim bliskim. Tak. Miałam bliskie mi wilki. Oboje byli bardzo kochani. Była to para, która nie miała szczęniąt. Zlitowali się nade mną i mnie przygarnęli, gdy miałam ponad miesiąc.
Byli dla mnie bardzo dobrzy. Oboje. I wtedy... Jeden z tych, którzy nienawidzili mnie najbardziej (szczególnie z zazdrości) sprawił, że umarli. Podał im truciznę. Ja ją wyczułam, ale było juz za późno... Wpadłam we wściekłość i... zabiłam go.
Potem uciekałam. Gonili mnie Wilki Cienia. Są moimi wrogami od jakiegoś czasu. Widzą we mnie rywalkę i chcą mnie zniszczyć. Zawsze likwidują tych, którzy są równie potężni (albo nawet potężniejsi) jak oni, a nie chcą dołączyć do ich sfory...
Moje rozmyślania przerwał szelest liści.
- Kto tam? - zapytałam ostro bez odrobiny strachu.
I zza krzaków wyszedł/wyszła...
(dokończ ktoś )

środa, 27 lutego 2013

Od Sally CD historii Alex'a

-Alex, ja... Jestem pod wrażeniem... Nikt nigdy nie śpiewał dla mnie... -powiedziałam kryjąc zarumienione policzki.
-Serio...? -zapytał
-Serio, z jakiej rasy pochodzisz? -zapytałam
-Muzycznych Wilków. A ty...?
urwałam temat i nie dałam odpowiedzi. Alex po chwili powiedział:
-Nic ci nie jest? 
-Nie, nic. Wszystko gra... Lubisz muzykę?
-Oczywiście, a ty?
-Też, kocham ją, mimo... -przerwałam, zdradziłam swoją tajemnicę o.o
-Mimo, co? -zapytał Alex siadając obok mnie
I jak to mu powiedzieć? Co będzie jak komuś to wyda? Wtedy już po mnie! Zabiją mnie... Ja nie chcę...
-Nic... -powiedziałam już lekko złością hamując kły
(Jak Piracki Wilk się wścieknie to nie panuje nad emocjami i może zrobić krzywdę komuś)
-Mów, co ci jest! -powiedział i chwycił mnie za łapy i spojrzał prosto w oczy
Ja w tym momencie już nie mogłam nic robić. Moje geny dały swoje znaki i...
W tym momencie odepchnęłam Alex'a i on upadł a ja... Wyszczerzyłam kły, moje mocne i ostre kły...
W tym momencie ochłonęłam i popatrzyłam na Alex'a który patrzył na mnie cofając się w tył. 
Usiadłam i spuściłam głowę.

-Ja... Mam... Piracką Krew... -powiedziałam  i spuściłam głowę
Alex był w szoku przez to co powiedziałam.
-Jak to możliwe?! -zapytał cofając się lekko
-Możliwe... Mam... Piracką Krew...A kto będzie ze mną nie będzie mógł czuć się bezpiecznie...  i nic tego nie zmieni, moje życie zawsze będzie stało pod wielkim znakiem zapytania... -powiedziałam i z oka poleciała mi łza
Alex stanął w miejscu i nie wiedział co zrobić.

<Alex? :)>

Od Dark Star'a CD historii Shade

Od Dark Star'a- CD historii Shade

W sumie to miała rację. A niechby to karibu ją podeptało, by był ładny dywanik.
- Tak. Mam na imię Dark Star, ale w skrócie Darks.- powiedziałem rozrywając szyję karibu.
Później wstałem otrzepałem się i powiedziałem:
- Idę na plażę popływać, ty też chcesz?- spytałem idąc powoli.

<Shade, dokończ. Wiem krótkie ale none weny...>

Od Sophi CD historii

-Fajnie, że chcesz dołączyć. Wszystko tu znajdziesz... Od jagód w lesie po świeżę mięso. To chcesz tu zostać? -zapytałam
-Chętnie. -powiedział Kiba a ja poszłam w swoją stronę.

Od Alex' a C.D. historii Sally

- U mnie dobrze, zakoch.. - urwałem szybko i wstałem z ziemi.
- Co chciałeś powiedzieć..? - zapytała podejrzliwie.
- Ja... Lepiej wyrazi to piosenka... - zacząłem śpiewać...

(jedno przekleństwo, ale to wyjątek, więcej nie będzie)



<Sally?...>

Nowy wilk: Kiba!

-Na reście!-krzyknąłem gdy udało mi się uciec z pewnego domu -nie chcę tego ani tamtego.-powiedziałem ściągając z siebie ludzkie ubrania. Wreście byłem wolny jak ptak nikt mnie nie prowadził na smyczy,nikt mi nie rozkazywał.Wolność słodka wolność,popędziłem przed siebie aż się za mną kurzyło i wbiegłem do lasu nagle potknąłem się i sturlałem po pagórku.Gdy wstałem zobaczyłem wilczycę która przygląda mi się z pewnej odległości.
-Dzień dobry,jestem Kiba.-przywitałem się ale wilczyca zerwała się do ucieczki a ja pobiegłem za nią wrzeszcząc -Stój nie zrobię ci krzywdy!-nagle wpadłem na polanę a wilczyca schowała się za jakimiś wilkami.
-Dlaczego goniłeś Hekate?-zapytała wilczyca
-Ja jej nie goniłem.-powiedziałem stanowczo i ostatecznie
-Jesteś bardzo odważny i stanowczy.-powiedziała wilczyca-Jestem Sophi alfa tej watahy.-dodała
-Miło mi jestem Kiba- powiedziałem-Czekaj czekaj czy ty powiedziałaś że jesteś alfą jakieś watahy?-zapytałem
-No....tak.-odpowiedziała Sophi
-To cudnie a mogę dołączyć?-zapytałem
-Oczywiście,u nas każdy członek jest na wagę złota.-powiedziała Sophi i zaprowadziła mnie do mojej jaskini.Po drodze opowiedziałem jej o sobie.

<<<Sophi,dokończ>>>

Od Sally CD historii Alex'a

-O hej, co tam u ciebie... <zamyśliłam się na pare sekund> Alex? -powiedziałam i popatrzyłam na niego
-Cześć Sulien... -powiedział a ja mu przerwałam:
-Mówi mi Suli, prościej. -odpowiedziałam
-Ok, Suli. -powiedział z uśmiechem- Co u ciebie?
-A nic, tak sobie nucę pod nosem... -powiedziałam i spuściłam głowę, ale zaraz ją podniosłam- A co u ciebie?

<Alex?>

Od Shade

Szłam spokojnie lasem. Nagle zobaczyłam dorosłe karibu. Zaczaiłam się i skoczyłam. Po chwili goniłam go lasem. Skoczyłam i kątem oka zobaczyłam nowego wilka z watahy. Skoczył i mi pomógł. 
-Nie musiałeś pomagać! Ale dzięki. Mam na imię Shade. Też jesteś indiańskim wilkiem?-Powiedziałam nieufnie. Tak naprawdę byłam bardzo szczęśliwa
(Dark Star?)

Od Alex' a - Ona jest cudowna...

Kolejny dzień odkąd jestem w watasze. Dowiedziałem się również, że Windy Night to moja siostra, skoro ona to i Luna. Windy była wściekła, bo nie mieliśmy najlepszych wspólnych wspomnień... Zawsze się kłóciliśmy, bo prowokowałem ją, a pewnego dnia uciekła... Zostawiła mnie samego... Chodziłem więc po świecie samotny, aż pewnego dnia spotkałem piękną samicę o imieniu... Sulien... Ona przyprowadziła mnie do tej Watahy, gdzie była... Windy... Bardzo zdenerwowała ją moja obecność, bo miała mnie dosyć. Nic dziwnego, zawsze ją prowokowałem. x) Mam trudny charakter... Windy nie ma zamiaru się do mnie odezwać za to, co się działo kiedyś. Powtarzam jej, że to było kiedyś i że się zmieniłem, ale na nic... Ciągle słyszę tylko:
- Nie! Nadal siedzi w tobie ten zły Wilk Cienia! - warknęła.
- Ale Windy... Ja się zmieniłem!
- Nie wierzę ci! - odwarknęła znów i poszła sobie.
Wtem ujrzałem za krzakami śpiewającą Sulien... Jej głos był taki cudowny... Przez przypadek stanąłem na gałąź, potknąłem się i wpadłem jej pod łapy...


<Sally? :)>

Od Windy Night - Problemy z młodszą siostrą...

Leżałam sobie na swoim ulubionym kamieniu i bawiłam się ogonem w jaskini, gdy wpadła do niej zziajana Luna. 
- Windy... - sapała zmęczona.
- Luna? Co ty tu robisz? - rozwścieczyłam się, gdyż przerwano mi moje 'zajęcie'.
Wstałam i podeszłam do niej.
- Co się stało? - powtórzyłam pytanie.
- Ja... Znowu... Nabroiłam... - wyziapała.
Luna była moją młodszą siostrą, jeszcze nazywałam ją szczeniakiem, bo zawsze coś zbroiła.
- Co znowu narobiłaś?! - krzyknęłam wściekła.
- Windyyyyyyyy! - usłyszałam krzyk z poza jaskini. 
- Zaraz się dowiemy. - warknęłam na Lunę, a ona przełknęła tylko ślinę wystraszona i podążała za mną.
Wyszłyśmy z jaskini, a ja rozejrzałam się dokoła. Zobaczyłam w oddali jakiś biało-brązowy punkcik. Od razu tam pobiegłam. Po chwili byłyśmy już obie na miejscu, zobaczyłam tam Jackie, była cała w błocie i warczała wściekła. Posłałam Lunie groźne spojrzenie. 
- Co ona zrobiła? - podeszłam do Jackie.
- Parszywy szczeniak! Obrzuciła mnie błotem! - warknęła.
- Niech ją dorwę!.. - skoczyła na Lunę, ale w odpowiedniej chwili odciągnęłam ją.
- Hola! To jeszcze szczeniak! - warknęłam trzymając Jackie przy ziemi. 
Luna wystraszona trzęsła się w błocie od ataku Jackie. Jednak po chwili, po moich słowach Luna oburzyła się:
- Jaki szczeniak?! Jestem dorosła! - krzyknęła.
- Proszę cię, Luna. Zaraz sama zaczniesz załatwiać sprawy, jak dorosły wilk i zobaczysz, jak to jest, chcesz radzić sobie sama? Dla mnie to nie problem puścić wściekłą Jackie do ciebie!
Luna zamilkła, nie wiedziała, co powiedzieć, opuściła głowę. Przeprosiłam Jackie i ruszyłam w stronę jaskini milcząc, a Luna z opuszczoną głową poszła za mną. Całą drogę milczałyśmy, znaczy ja milczałam.
- Przepraszam, Windy... - mruknęła cicho po drodze.
- Kiedy wreszcie przestaniesz zachowywać się jak szczeniak?! - warknęłam.
Znów opuściła głowę, jeszcze niżej, i spoglądała na mnie spod spodu zawstydzona.
- Przepraszam, że jestem ci kulą u łapy... - mruknęła cicho i zaczęła iść w inną stronę.
- Ho, ho! Dokąd to?! - skoczyłam przed nią zasłaniając jej drogę.
- Daję ci spokój.. - mruknęła.
- Słuchaj, to, że jestem na ciebie trochę zła, nie znaczy, że cię nie kocham... - podniosłam jej głowę łapą i uśmiechnęłam się.
- Serio..? - powiedziała już trochę pewniej.
- Serio, jesteś moją siostrą, młodszą siostrą... Jeszcze jesteś niedoświadczona, ale staraj się nie psocić.
- No... dobra...
- A ja cię przepraszam, bo nie powinnam tak wybuchać, w końcu chciałaś się z nią tylko pobawić... Nie przejmuj się, Jackie to taka lekka dama, nie baw się z poważnymi i dorosłymi wilkami, szukaj kogoś z podobnym charakterem, jak twój... - uśmiechnęłam się do niej.
- No dobra... Takim, jak.. twój?! - skoczyła na mnie i przewróciła mnie.
- Tak, powiedzmy, że tak.. - przewróciłam ją na plecy.
Bawiłyśmy się biegając w trawie przez dłuższy czas, ale zaczęło się ściemniać i musiałyśmy wracać do jaskini. Położyłam się na swoim miejscu, a obok mnie Luna.
- Dobranoc.. - szepnęła.
- Dobranoc.. - odszepnęłam, zamknęłam oczy i zasnęłam.
Ten dzień był pełny wrażeń... 

Od Piratki

Chodziłam dalej po lesie, głodna, poturbowana i brudna...
Ni chciało już mi się szukać tych smoków, bo to na marne... Nigdy ich nie znajdę, chyba, ze prędzej umrę z głodu, tedy może moje tortury się skończą. -.-
Chodziłam po lesie i myślałam...
Zawsze się zastanawiałam w głębi duszy, dlaczego nikt się ze mną nie chciał zaprzyjaźnić, zakolegować... Zawsze byłam tą gorszą, brzydszą... Niczym brzydkie kaczątko... Ale każde kaczątko gubi swoje pierwsze piórka a na ich miejscu wyrastają nowe... Większe i piękniejsze...
A ja zawsze taka sama... Zawsze brudna, poturbowana i piracka...
Nigdy gdy miałam chłopaka nie czułam się wtedy dobrze, ale nie lubię cały czas też być Singielką i patrzeć jak inni są szczęśliwi razem, a ja sama...
W pewnym momencie gdy tak szłam i myślałam to poczułam się źle i pobiegłam naprzód nie patrząc gdzie biegnę i dobiegłam na plażę, gdy słońce zachodziło.






Zamknęłam oczy i poczułam ulgę... Wsłuchałam się w szum fal i morza i tak stałam przez dobre parę naście minut...

Wylatują!

Za nie pisanie opowiadań, wylatują:

Dragon
mike
Diego
Fade

Pozdrawiam,
Sophi

Samiec Alfa... -Od Sophi

Jako, że nie mam Partnera ani chłopaka to stanowisko Samca Alfy jest wolne, ale nie dla każdego... Samiec Alfa musi być aktywny, sprawiedliwy, mądry, przystojny, ale i musi umieć sprawować władzę w tak dużej watasze...
Przeszłam się sama nad magiczną górę skąd widać wszystko co jest w watasze i myślałam jak to się skończy, bo tylko ja sprawuję pełna władzę w watasze...
-I co teraz się stanie? Nawet nie umiem znaleźć sobie partnera ani chłopaka, więc jak ja poprowadzę dalej watahę? Sama... No jasne... Nie dam rady, muszę w końcu coś zrobić i tym czymś będzie wreszcie działanie, nie mogę stać i nic nie robić... Ale kto będzie mnie "kochał" tylko po to by mieć Stanowisko Samca Alfy to uduszę... -.-

Od Windy Night - To niemożliwe!

Spotkałam się z Luną i Hekate nad wodospadem. Były różne problemy ze mną i z Luną. Dochodziło do wyrywania kłaków... Do docinek... Gdy Hekate nas rozdzieliła Luna poszła nad jezioro i wskoczyła do wody. Nagle w prawej łapie uczułam ból... Upadłam... Zemdlałam. Hekate zaniosła mnie do jaskini i zwołała Lunę, która niechętnie przyszła. Gdy Hekate już nas pożegnała, bo musiała iść na jakieś spotkanie, Luna zaczęła coś po cichu szeptać:
- Ten charakter, ta sierść, ta siła... Czy ona ma pióro? Czy to... prawda?
Wtedy zerwałam się wystraszona.
- Co się stało?!
- Dostałaś strzałką usypiającą... - łza pociekła jej z oka.
- Czemu płaczesz?
- Bo.. Jesteśmy rodziną...
- Co?! Jak to?!
- Tak.. Jesteśmy... Siostrami... - wyszeptała.
Stałam tam, jak wryta wpatrując się w Lunę.



Od Sally

Pewnego razu wstałam wcześnie rano i poszłam nad wodospad. Słyszałam, że to cudowne i magiczne miejsce. 
Pobiegłam tam i zaraz później już stałam tuż przy wodzie. Obejrzałam się dookoła czy nikogo nie ma i nie było. Spojrzałam w wodę, na swoje odbicie w wodzie i się uśmiechnęłam... Po chwili miałam różne słowa w głowie i chciałam je jakoś uwolnić, i zaczęłam cicho śpiewać, ale później śpiewałam na cały głos jedną z moich ulubionych piosenek, które towarzyszyły już od dzieciństwa i nadal je kocham...

Po tym tak mi się spodobało śpiewanie, że postaram się o posadę piosenkarki, może pewnego dnia wystąpię na scenie i zaśpiewam tak dobrze jak inni? Lub tak pięknie jak moje siostra...
Po tym z dobrym nastrojem ruszyłam do reszty watahy, nie lubię być sama, jestem strasznie towarzyska i kocham imprezy. :)

wtorek, 26 lutego 2013

Od Shadow'a CD historii

Może i wystraszyłem nieco Sandy, bo jest ciemno i nie wiadomo kto może stać za rogiem, ale to tylko ja.
-Przepraszam, jeżeli cię wystraszyłem, ale to ja... -powiedziałem wyłaniając się z cienia i siadając obok Snady.
-Dzięki... -powiedziała i usiadła obok mnie.
-Jestem Shadow, co oznacza centralnie Cień... Wyłaniam się znikąd i znów znikam, jestem szybki niczym wiatr... A w nocy, po prostu straszny z tego powodu... Przepraszam, że cię wystraszyłem, ale nie mogłem spać, wiedząc że jesteś tutaj sama... Nie chce by coś ci się stało... -powiedziałem i popatrzyłem w jej oczy.

<Sandy? :)>

Od Sandy CD historii Shadow'a

Dokończenie historii Shadow'a

- Och... Shadow, wszystko mi się w tobie podoba.
- Na serio?
- Serio.-uśmiechnęłam się.
- Chodźmy nad wodospad! Startujemy z chmury.-zaproponował.
- Ok.
Próbowałam lecieć szybko, Shadow także. W końcu dotarliśmy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, później zapadł wieczór. Shadow poszybował na swoją chmurkę. Ja zaczęłam patrol. Gdy tak leciałam nagle zza chmur wyskoczył cień Shadow'a...
<Shadow>?

Od Natse i Ring'a

(Ringo)
Ostatnio jakoś nie jestem w sosie. Może dlatego, że mało się u mnie dzieje? W każdym razie jakoś dziwnie. Gdy byłem wraz z bratem jeszcze mały, lubiłem szaleć. Ale kiedy to było... Stałem się bardziej spokojny, ale i tajemniczy. A gdy razem z Natse byliśmy na plaży...
(Natse)
Zauważyliśmy... jakiegoś dziwnego osobnika, podobnego trochę do wieloryba.
- Przepraszam... Co pan tu robi? - zapytałem.
- Nareszcie ktoś mnie się zapytał. Leżę, młody. Leżę, bo zostałem odtrącony przez moje marzenia.
- Marzenia? Jakie? - zapytał Ringo i usiedliśmy.
- Widzisz... Zawsze uwielbiałem marzyć. Moim największym marzeniem, było dostać się do elitarnej grupy. Opływała świat. Była niesamowita. Gdy już dopłynąłem do siedziby, odtrącili mnie. Dosłownie...
- Współczuję... - powiedziałem.
- Ale...- zaczął ,,wieloryb''.
- Ale co?
- Nauczyłem się, że nie można rezygnować z marzeń. Nie można.
- Dziękujemy. Dziękujemy za radę.
Potem poszliśmy do domu.

Nowy wilk: Dark!

Biegłem ile tylko miałem sił, żeby uciec od tych bestii, które mnie ścigały. Byli to czarni. Demony, które wchodziły w inne zwierzęta i siały zniszczenie. Przez nich musiałem odejść z mojej poprzedniej watahy, bo wybrały sobie mnie za cel. Przed sobą zauważyłem jakąś wilczycę. Gdy tylko się do niej zbliżyłem czarni zawrócili. 
-Cześć, jestem Dark.-powiedziałem omal nie wbiegając na wilczycę.
-Ja jestem Sophi,co tutaj robisz?-zapytała,musiała to być jakaś ważna osoba skoro się tak martwi o innych.
-Szukam nowej watahy, bo z poprzedniej kazano mi odejść.
-Prowadzę Watahę Wilczej Przygody,może chciałbyś dołączyć?
-Z wielką przyjemnością.
Sophi zaprowadziła mnie do reszty. Poznałem wszystkich i czułem, że to właśnie tutaj będzie mój nowy dom.

Nowy wilk: Dark Star!

Od Dark Star'a- Nowe życie

Kiedy należałem do rodzinnej watahy, byłem najszybszy, najsilniejszy i nabardziej inteligentny. Mój ojciec w obawie o posadę Alfy, chciał mnie wygnać. Zrobił to. Błąkałem się przez kilka lat, aż wpadłem kiedyś na przepiękną wilczycę imieniem Sophi. 
- Kim jesteś?- spytała.
- Dark Star...
- Sophi. Należysz do jakiejś watahy?
- Eee... Nie, przez połowę życia się błam...
- To może dołączysz?
- Oczywiście!- wykrzyknąłem szczęśliwy z miłości.
Tak dołączyłem i znalazłem miłość.

Od Alex' a - Jak dołączyłem do Watahy?

Był zwyczajny zimowo-wiosenny dzień. Śniegi powoli zaczynały topnieć. Pierwsze przebiśniegi zaczynały przebijać śnieg. Biegłem przez las uciekając przed dorosłym wilkiem, któremu podpadłem. 
- Już ja cię dorwę! - usłyszałem z oddali.
Milczałem, by pomyślał, że mnie zgubił i uciekałem coraz szybciej. Oglądałem się za siebie, gdy wpadłem na jakąś dorosłą wilczycę. Oboje poturlaliśmy się po ziemi. Zerwałem się i chciałem biec dalej, ale ona zawołała mnie.
- Hej! Co ty robisz?!
Odwróciłem się i podbiegłem do niej. Pomogłem jej wstać.
- Uciekam... - wysapałem zmęczony.
- Przed kim..?
- Ej ty! - warknął z oddali ten dorosły wilk, który mnie gonił.
- Przed nim! - krzyknąłem i schowałem się za samicą.
- Dlaczego pan go goni? - zapytała samica.
- Ten smarkacz ciągle się ze mnie nabija, ale koniec. - wyszczerzył kły.
- To tylko szczeniak.. - zasłoniła mnie samica.
- Niech uczy się odpowiedzialności! 
- Jest młody, żywiołowy.. Niech pan da mu spokój...
- Tym razem się obejdzie, ale kolejnym razem pożałujesz.. - fuknął i odszedł.
- Już dobrze, poszedł sobie.. - powiedziała, a ja się 'wyłoniłem' zza niej.
- Dziękuję ci, uratowałaś mnie! - krzyknąłem zziajany.
- Nie ma za co.. Chcesz może dołączyć do mojej Watahy?
- No jasne, wreszcie znajdę dom! - ucieszyłem się.
- Mam na imię Sophi, a ty?
- Alex, jestem Alex.
- Chodź! - pobiegliśmy na tereny Watahy.
Przedstawiła mnie tam innym, jedna z wilczyc bardzo mi się spodobała... Była nastolatką, jak ja... Może coś z tego będzie...?





Uwaga!

Wiele osób nie pisze nic na naszego bloga! Kto nie może lub nie ma czasu może się albo wypisać albo ustalić to ze mną na howrse!

Oto osoby zagrożone Wywaleniem z Watahy!


  • Damege
  • Natse
  • Ringo
  • Fade
  • Diego
  • Scar
  • James
  • Devil
  • Eugenides
  • Dragon
  • Mike
  • Dark Moon
  • Lucky'
  • Tofauti Damu
  • Sahara
  • Sandy
  • Nathaly
  • Aqua
  • Selena
  • Alis
  • Seli
  • Luka
  • Shade
  • Jacklyn



----------------------------------------------------------------------------------
Ogłoszenia!

Szukamy Kogoś na Stanowisko Samca Alfy
Musi spełniać te warunki:


  • Być często dostępnym na howrse.
  • Być Aktywnym w watasze i trochę o niej wiedzieć.
  • Mieć chęci i lubić pisać różne przygody! :)
  • Lubić być wilkiem i ich przygody.
  • Wygląd Samca Alfy i jego Pełny Charakter!
  • Mieć doświadczenie w tym.
  • Mieć Konto na Blogerze! 




Pozdrawiam Wasza Samica Alfa,
Sophi :)

Od Windy Night. (spóźnione na konkurs. xD)

Trochę z opóźnieniem, ale Sophi wyraziła zgodę. To jest z mojej Watahy, pisane przez Sarcasmo, więc mam do tego 'uprawnienia', bo pomagałam. ^^ I pisze w jednej części, bo nie zdążę inaczej. xD


Niemożliwe...
Tego dnia słońce prażyło niemiłosiernie. W oddali słychać było szum potoku, pod sklepieniem nieba ptaki, niezrażone skwarem panującym na dworze, urządziły sobie koncert. Leżąca pod ogromnym dębem wilczyca ziewnęła przeciągle. Otworzyła oczy i leniwym, zaspanym wzrokiem ogarnęła otaczający ją krajobraz. 
Po raz kolejny miała ten sam sen - śliczna polana wypełniona słonecznym blaskiem, niewielka jaskinia i dwa maleńkie wilki beztrosko bawiące się wśród dzikich kwiatów. Nagle słychać strzał. Jeden z wilczków ucieka, drugi stoi bez ruchu, wlepiając przerażone ślepka w jakiś majaczący w oddali punkt. Niebo, dotąd błękitne, zostaje przysłonięte ciemnymi chmurami. Nastaje mrok. Po chwili słychać czyjeś kroki. Znów robi się jasno. Jeden z wilczków (ten, który wcześniej uciekał), rozgląda się dookoła. Znajduje się w jakimś lesie, sam. Zaczyna skowyczeć żałośnie. Ani śladu towarzysza jego zabaw! Przygnębiony, ze łzami w swych wilczych oczach, kładzie się pod pierwszym-lepszym krzewem i zasypia.
"Co to może oznaczać?" - zastanawia się wilczyca. "I kim są te maluchy? Wydają się dziwnie znajome, rzecz można - bliskie. Ale to niemożliwe. Nigdy nie miałam nikogo bliskiego."
W tej samej chwili, obok potoku, wyłoniła się inna wilczyca. Pochyliwszy się nad strumieniem ujrzała swe odbicie i mimowolnie uśmiechnęła się. Powodem jej zadowolenia były wspomnienia wywołane przez brązowy niczym ziemia znaczek wyrysowany tuż obok oka. Symbol ten przypominał jej o przeszłości, kiedy to całymi dniami była pieszczona przez Poranną Zorzę - małą dziewczynkę z wioski indiańskiej, do której nasza wilczyca została przeniesiona jeszcze w okresie, kiedy była szczeniakiem. Nie pamiętała swych rodziców i szczerze wątpiła w to, że kiedykolwiek ich miała. Jedyną rzeczą, która przypominała jej przeszłość sprzed zadomowienia się w wiosce, był sen - burzliwy, pełen strzałów, krzyków, krwi i łez. Widziała w nim również małego wilczka, nie wiedziała jednak, kim mógł być. Od czasu, gdy opuściła swój dom (za który uważała ową indiańską wioskę), sen nasilił się, stał się bardziej wyrazisty. Windy Night, bo tak została nazwana, oderwała swój wzrok od odbicia w wodzie i ruszyła dalej, w stronę drzewa, pod którym wypoczywała wcześniej opisywana wilczyca. Ta natomiast, już z daleka ujrzawszy zbliżającego się intruza, pozostała w bezruchu, przyglądając się kpiącym wzrokiem beztrosko spacerującej Windy Night. W pewnym momencie windy również spostrzegła, że nie jest sama. Niepewnym krokiem zbliżyła się do drzewa. Obserwująca ją wilczyca nawet nie drgnęła, udając, że śpi. Miała nadzieję, że stojąca opodal samica w końcu odejdzie. Myliła się. Windy Night nie zamierzała odejść. Z ciekawością przyglądała się leżącej wilczycy.
- Długo jeszcze będziesz tutaj stała? - syknęła rozdrażniona wilczyca nawet nie patrząc na swoja obserwatorkę. 
Windy Night aż podskoczyła.
- Przepraszam, ja tylko... - zaczęła niepewnie.
- Ty tylko co? - zapytała drwiąco, unosząc powieki i powoli wstając. Spojrzała na stojącą opodal Windy Night i zamarła...



"Więc to jednak Ty!"

- Nie, to nie może być prawdą... - wilczyca przerwała panującą od dłuższej chwili ciszę. Widząc jednak niepewność malującą się na mordce Windy Night, zaczynała wątpić w swoje słowa.
- Więc... Więc to jednak Ty! Ty istniejesz! Nie jesteś wytworem mojej wyobraźni... Ale... Skoro tak, to kim tak naprawdę jesteś...? - Windy powoli dochodziła do siebie.
Okazało się bowiem, że wilczyce ujrzały wilczki ze swych snów, w wersji dorosłej, rzecz jasna. Stały naprzeciwko siebie, nie wiedząc, co mówić, o co pytać, co robić..
- Ja... Ja nie wiem, kim jestem... - westchnęła wreszcie wilczyca. - Od kiedy pamiętam, zawsze byłam sama. I wiesz co? Dobrze mi z tym! Niepotrzebnie tu przylazłaś! - dodała, mrużąc złowrogo ślepia.
- Nic dziwnego, że byłaś samotna. Raczej nie zachęcasz do zbliżania się do Ciebie. - fuknęła dumnie Windy Night, nie ruszając się nawet na krok z miejsca, w którym stała.
- Doprawdy? Nigdy bym się tego sama nie domyśliła... - odparła ironicznym tonem.
- Twój... sarkazm odpycha. Powinnaś nazywać się Sarcasmo, tak Indianie nazywali jedną ze swoich. Była podła i krytyczna, zupełnie jak Ty! - wrzasnęła Windy Night i odwróciła się tyłem. Chciała już odejść.
- Chwileczkę... - niemal szepnęła wilczyca. - Jeszcze nikt nigdy nie nadał mi imienia, nikt nie rozmawiał ze mną w taki sposób... Wszyscy zazwyczaj odchodzą od razu...
Coś w niej pękło. Przyglądała się Windy Night, która zwróciła wzrok w jej stronę. Z jej oczu zniknęła kpina. Uświadomiła sobie, że oto ma przed sobą kogoś bliskiego. Serce, zawsze zimne i okrutne, poczuło coś, czego nie czuło nigdy - przywiązanie. I tą dziwną bliskość, której nigdy nie zaznała.
- Naprawdę nigdy nie otrzymałaś imienia? - zapytała zdziwiona Windy.
Wilczyca pokręciła powoli głową.
- I nigdy nie miałaś nikogo bliskiego? - dopytywała dalej.
- Nie... - odparła, jak nieprzytomna.
- Więc może... Może mogłabym...nadać Ci...imię... Nie chce zwracać się do Ciebie tak...bezosobowo...
Wilczyca spojrzała w oczy Windy Night.
- Już to zrobiłaś. Nazwałaś mnie Sarcasmo. - uśmiechnęła się, unosząc w górę jeden kącik ust, tworząc tym kpiący wyraz swej mordki.
- I chyba trafiłam w sedno. - zaśmiała się Windy Night, zbliżając się niepewnie do swej nowej towarzyszki.
- Może ruszyłabyś się? Nie chcę, żebyś uznała mnie za niegościnną wilczycę, która każe Ci stać w ten skwar na słońcu. Pod dębem mam mnóstwo miejsca. - odparła Sarcasmo i usiadła w cieniu.
Windy Night zajęła miejsce obok niej i obie zaczęły wpatrywać się w niebo.
- Myślę, że musiałyśmy być w przeszłości dla siebie bardzo bliskie. Może nasi rodzice przyjaźnili się? Może należeli do jednej watahy? - rozmyślała na głos Windy.
W tym momencie Sarcasmo poderwała się szybko z miejsca.
- Wiem, jak to sprawdzić! - krzyknęła. - Chodź za mną!
Wilczyce ruszyły w stronę oddalonego kilkaset metrów, zacienionego miejsca, z którego słychać było szum płynącej wody...



"Mów mi - siostro..."


 Dobiegłszy na miejsce wilczycom ukazał się niewielki strumyk, na pierwszy rzut oka niepozorny, biegnący wyznaczonym korytem, cichy, niczym niezmącony. Windy Night przyglądała się w milczeniu Sarcasmo, w końcu jednak nie wytrzymała panującej ciszy.
- Dlaczego przybiegłyśmy akurat tutaj? - zapytała.
W tym samym czasie Sarcasmo pochyliła się nad wodą i przyglądała się jej uważnie, jakby czegoś szukała w  zielonkawej tafli. Po chwili podniosła wzrok.
- To Strumyk Prawdy. Możemy znaleźć w nim odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
- Zaraz, zaraz... To strumyk jest wyrocznią? - Windy Night spojrzała na swoją towarzyszkę niedowierzającym wzrokiem, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. - Wybacz, ale jeszcze nigdy nie słyszałam większej bzdury!
Sarcasmo nie słuchała jej wcale. Z kamiennym wyrazem mordki wpatrywała się w wodę. Nagle naokoło pociemniało. Windy Night podskoczyła wystraszona i podbiegła bliżej wilczycy. Sarcasmo uśmiechnęła się kpiąco.
- Cóż, niemożliwe, żeby największa bzdura aż tak Cię przestraszyła...
Windy Night patrzyła przerażonym wzrokiem na wszystkie strony, nie wiedząc, co się dzieje. Wtedy strumyk zmienił odcień z ciemnozielonego na błękitny, zatrzymał swój bieg i przypominał raczej taflę lustra niż wodę. Sarcasmo, wpatrując się w swoje odbicie, kiwnęła głową w stronę Windy.
- Podejdź tutaj, inaczej nie otrzymamy odpowiedzi.
Windy Night szybkim krokiem podeszła do towarzyszki i, nadal przerażona, spojrzała w kierunku, w którym patrzyła druga wilczyca. Wtem ich odbicia zaczęły się zamazywać, stawały się coraz bardziej niewyraźne, coraz mniejsze, coraz bardziej przypominały... wilczki ze snów! Obie wilczyce otworzyły szeroko oczy, nie przestały jednak wpatrywać się w to, co działo się w odbiciu. Żadna z nich nie przemówiła.
Tymczasem wilczki z odbicia biegały beztrosko po łące, opodal jaskini, w której odpoczywały dwa dorosłe wilki - samiec i samica. Sądząc po ich wyglądzie, byli przywódcami jakiejś ważnej watahy, nosili bowiem na szyjach amulety przypominające półksiężyce. Nagle na polanę wkroczyli ludzie wyposażeni w strzelby i niebezpiecznie zaczęli zbliżać się do przebywających tam wilków. Wilczyca leżąca w jaskini krzyknęła tylko przerażonym głosem: "Dzieci, uciekajcie czym prędzej!", po czym ruszyła wraz ze swym partnerem w stronę nadchodzących kłusowników. Wyglądało na to, że próbowali odciągnąć uwagę od młodych. Wilczek, który był doskonałą kopią Sarcasmo zaczął uciekać w stronę lasu. Odwróciwszy się ujrzał, że jego towarzysz, mała Windy, przygląda się walce, jaka rozpętała się pomiędzy ludźmi a wilkami. Ze wszystkich stron słychać było strzały, ujadanie, wycie i głosy napastników.
- No chodź, nie słyszałaś, co mówiła mama?! Uciekajmy! - krzyknął biegnący do lasu wilczek. Jednak drugi szczeniak nie słyszał tego. Był bardzo przerażony. Wkrótce zniknął z oczu swojemu uciekającemu towarzyszowi. Mała Sarcasmo ukryła się w lesie. Wkrótce po tym ucichły odgłosy walki. Nie słychać było wycia wilków. Przestraszone szczenię ułożyło się pod niewielkim krzewem i płacząc, usnęło, wykończone przygodą, którą dane mu było przeżyć.
Drugi wilczek został na polanie do końca. Widział, jak ludzie wynoszą ciała obojga dorosłych wilków, słyszał, jak głośno się śmieją.
- Mamo.... Tato.... - wyszeptało maleństwo, po czym zalało się rzewnymi łzami. Wróciwszy do jaskini, szczeniak położył się przy wejściu i westchnął głośno. Wtedy przypomniał sobie, że drugi wilczek gdzieś przepadł. Wstał i, rozglądając się naokoło, zaczął szukać swego towarzysza.
- Więc i Ty... I Ciebie mi odebrali... - załkał.
Nastała noc. Wiał mocny, południowy wiatr. Wielkimi krokami zbliżała się jesień. Nagle szczenię usłyszało, że ktoś się zbliża. Spojrzało w stronę wysokich traw i ujrzało tam niewielkie poruszenie.
- Wróciłaś! - krzyknęło radośnie i pobiegło w stronę, z której słychać było drobne kroczki. Wtem ujrzało, że zmierza wprost w wyciągnięte ramiona małego człowieka.
- Mój wilcuś, mój! Jus Ciem nie oddam! Mamuś, spójs, znalazłam małego wilcka! - krzyknęło radośnie dziecko i zaniosło szczenię prosto do indiańskiej wioski.
Widząc to, Windy Night powoli zaczęła przypominać sobie wydarzenia tamtego felernego dnia. Łzy, tak długo wstrzymywane, same popłynęły jej z oczu.
Tymczasem w odbiciu ukazała się owa wioska indiańska. Zamieszkujące ją plemię przygarnęło wilczka, nadając mu imię Windy Night.
- Już dawno nie było tak wietrznej nocy, to imię w zupełności do Ciebie pasuje, w końcu to właśnie dziś do nas trafiłaś, maleńka. - odparła starsza Indianka, otulając szczenię kocem i podtykając mu pod nos butelkę z ciepłym mlekiem.
Obraz w odbiciu zaczął być niewyraźny. Nurt rzeki powoli ruszał, kolor znów stawał się zielony. Po chwili wszystko było jak dawniej, jak gdyby nic się tu przed chwilą nie wydarzyło. Mrok dookoła pojaśniał, świat na nowo zalało światło słoneczne. Wilczyce stały bez ruchu obok siebie.
- Czy to możliwe? - odparła Sarcasmo, nieco zbita z tropu.
- My...myślę, że tak. Pamiętam Cię. Pamiętam wszystkie nasze zabawy, pamiętam naszych rodziców. Pamiętam... - urwała, gdyż jej głos niebezpiecznie się załamał.
- Tak, ja też pamiętam. Tyle lat... Myślałam, że straciłam wszystkich, że zostałam sama... Stąd mój chłód, moja niechęć do innych... Winiłam cały świat za utratę mojej rodziny... Teraz... Teraz widzę wszystko wyraźnie... Teraz rozumiem mój sen... Dręczył mnie od kiedy tylko pamiętam, a ja... Ja nie wiedziałam, o co chodziło... - powiedziała Sarcasmo, urywając co chwilę zdania. Stały tak jeszcze chwilę.
- Cóż, więc mów mi siostro.... - szepnęła Windy Night i spojrzała w ślepia towarzyszki.



 "Znów ją straciłam..."

 Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące... Wataha w zadziwiającym tempie powiększała się o coraz to nowych członków. Tworzyły się pary, rodziły się szczenięta. Wszystko było na jak najlepszej drodze. Niestety życie to nie bajka, nawet wśród wilków. Sielankę przerwał Dragon. Nadbiegł zdyszany od strony strumienia.
- Oni... oni tu idą! - wykrzyknął już z daleka.
- Kto? - zapytała spokojnie Windy, odwracając powoli głowę w stronę nadchodzącego szpiega.
- Ludzie!... Są prawie na polanie... Mają... Mają strzelby!
Windy nie czekała ani chwili dłużej. Biegnąc w stronę nadchodzących kłusowników zgarnęła po drodze Sarcasmo, która jak zwykle przekomarzała się z jedną z wilczyc - Adventure. Zmierzając do strumienia wyjaśniła jej pokrótce dokąd biegną i dlaczego. Przybywszy na miejsce ujrzały rozstawionych na całej szerokości polany ludzi. Każdy z nich trzymał w ręce broń. Obie wilczyce skryły się w wysokiej trawie i obserwowały dalszy przebieg wydarzeń. Kłusownicy tymczasem ciągle się zbliżali. Byli w końcu tak blisko, że Windy i Sarcasmo nie mogły dłużej zwlekać. Wyskoczyły z ukrycia, warcząc i szczerząc kły. Z początku przestraszyły intruzów, jednak po chwili jeden z nich uśmiechnął się chytrze i uniósł w górę broń, celując w nieświadomą niczego Windy Night. W ostatniej chwili zauważyła to stojąca opodal Sarcasmo.
- Windy! - krzyknęła rozpaczliwie i ruszyła w stronę swej siostry. Mocnym uderzeniem odepchnęła wilczycę na bok. Windy, zdezorientowana, potoczyła się parę metrów. W tym momencie kłusownik wystrzelił. Sarcasmo nie zdążyła odskoczyć, kula przeszyła jej bok na wylot. Upadając, zawyła głośno z bólu. Windy stała jak wryta, nie wiedząc co tak naprawdę się wydarzyło. W pewnej chwili jej oczy pociemniały. Zwróciła się w stronę ludzi. Z jej gardła wydobył się potężny ryk. Z szybkością dźwięku ruszyła w miejsce, gdzie stała grupka ludzi. Rzuciła się na jednego z nich - tego, który przed chwilą postrzelił Sarcasmo - i przewróciła go na ziemię. Jego towarzysze zaczęli uciekać przerażeni, nigdy bowiem nie widzieli takiego zjawiska. Windy stała nad swoją ofiarą, ciężko zipiąc. W pewnej chwili człowiek podniósł się i zaczął prędko uciekać. Windy odprowadziła go wzrokiem. Usłyszała skowyt leżącej opodal Sarcasmo. Jednym susem znalazła się przy swojej siostrze.
- Mała... Trzymaj się... Bądź silna... Wiem, że dasz radę, w końcu jesteś Sarcasmo... - mówiła szeptem. Z jej oczu kapały łzy.
Sarcasmo leżała na boku, z trudem łapiąc oddech. Z rany sączyła się obficie krew, zabarwiając jej rude futerko na kolor dojrzałego wina. Przymykając powieki, zwróciła się w stronę Windy.
- Odejdź... Idź... Idź do watahy... Oni Cię teraz potrzebują... Zostaw.. Zostaw mnie samą... - powiedziała przerywanym, zachrypniętym głosem. Jej łeb opadł bezradnie na ziemię. Oczy zamknęły się na wieki...
- Sarcasmo! - krzyknęła zrozpaczonym głosem Windy i załkała głośno. Wtuliła się w zastygłe w bezruchu ciało swej siostry i płakała. Stała tak bardzo długo. W końcu podniosła się i pobiegła w stronę watahy, nie oglądając się ani razu za siebie. Z jej oczu ciągle płynęły łzy. Kiedy dobiegła pod Tajemniczy Dąb ujrzała całe stado. Wszyscy, bez wyjątku, oczekiwali powrotu wilczyc. Gdy dostrzegli wracającą samotnie Windy, spuścili łby. Z niejednych oczu popłynęły łzy. Wiedzieli, co się stało...
Wieczorem w watasze wciąż panował nastrój zadumy. Nawet szczenięta rozumiały, co się stało. Zaprzestały zabaw, siedziały wraz z dorosłymi wilkami wokół leżącej, załamanej Windy.
- Znów ją straciłam, tym razem na zawsze... - załkała Samica Alfa i spuściła głowę. Wtedy wszystkie wilki wstały, zwróciły się w stronę polany, na której wciąż spoczywało ciało Sarcasmo i zawyły, oddając hołd wilczycy, która poświęciła własne życie, by ratować watahę. Stała się ich bohaterem, i choć nikt o tym nie wspominał - każdy w tej chwili uważał ją za świętą, za kogoś, z kogo należy brać przykład. Windy, słysząc ten gest uwielbienia, który nigdy nie był oddany jeszcze żadnemu wilkowi, zemdlała...



Cuda się zdarzają.

Nadeszła zima, a wraz z nią długo wyczekiwane święta. Każdy wilk wyczuwał w powietrzu bożonarodzeniowy klimat. Cała wataha została zaangażowana w przygotowania do zbliżającej się wigilii. Windy stała na niewielkim wzniesieniu, nadzorując zawieszanie ozdób na pobliskim świerku. Nagle z oddali dobiegło ją wycie wilka. Samica Alfa nastawiła uszu. Dobrze stała ten ton głosu. Mimowolnie podkuliła ogon i posmutniała. "Znów to dziwne przesłyszenie... To pewnie z tęsknoty wciąż wydaje mi się, że słyszę..."
- Sarcasmo! - krzyknął Shade, przerywając myśli Windy. Wilczyca odwróciła się powoli w stronę, z której dobiegał głos jej partnera. Z początku nie wierzyła w to, co ujrzała.
- To niemożliwe... - powiedziała niemal bezgłośnie. Ze zdumieniem wymalowanym na pyszczku przyglądała się idącej w jej kierunku Sarcasmo.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Zamknij paszczę, bo połkniesz muchę. - fuknęła Sarcasmo, siadając obok swej siostry. Windy szeroko otwartymi oczami przyglądała się jej jeszcze przez chwilę, po czym rzuciła się na wilczycę i zaczęła ją tulić.
- Sarcasmo, to naprawdę Ty! - wykrzyknęła radośnie. - Więc jednak cuda się zdarzają!
- Tak tak, to ja, we własnej osobie. - odparła wilczyca, jednocześnie próbując wyrwać się z objęć swej siostry. - Zdaję sobie sprawę, że oczekiwaliście raczej Świętego Mikołaja, ale z dwojga złego... - nie zdążyła jednak dokończyć - cała wataha skoczyła w jej stronę przytulając ją, liżąc po pyszczku, przyglądając się jej z niedowierzaniem i radością. Zewsząd padały wciąż pytania:
- Jak to możliwe...? - Gdzie się podziewałaś...? - Na pewno nie jesteś duchem?!
- Spokojnie, wszystko opowiem Wam wieczorem. A teraz, zdaje się, powinniście zająć się przerwaną pracą. No już, do roboty, raz raz raz! - zakomenderowała Sarcasmo. Wszystkie wilki zaśmiały się i poszły dalej przygotowywać Wilczą Ziemię do świąt.
- Nic się nie zmieniłaś. - powiedziała cicho Windy Night, uśmiechając się.
- Myślałaś, że wrócę tutaj potulna jak baranek? Po moim trupie! - odparła Sarcasmo, szczerząc w uśmiechu kły. Samica Alfa nic nie odpowiedziała. Wtuliła się w sierść swej siostry.
- Stęskniłam się za Tobą. - wymruczała.
Wieczorem, kiedy polana była już udekorowana, cała wataha zasiadła naokoło Sarcasmo, która zaczęła swą opowieść.
- Wiem, że mnie już uśmierciliście, zapewne miałam odprawiony także pogrzeb. Niestety nadal żyję. Zbyt wiele nie pamiętam z dnia, w którym zostałam brutalnie postrzelona. Nie mam też pojęcia, jak długo leżałam w trawie i co by się ze mną stało, gdyby nie Liam. Pewnie zastanawiacie się, kim on jest. Już wyjaśniam - to człowiek. Wbrew pozorom te istoty mają serce, które okazują zwierzętom. Mieszka on samotnie w starej chacie. Kiedy się ocknęłam, leżałam przy kominku a mój opiekun stawiał obok mnie miskę gorącego mleka. Na boku miałam założony opatrunek. Chciałam go zaatakować, ale kiedy próbowałam się podnieść przeszył mnie tak ostry ból, że znów opadłam na ziemię. Nie miałam siły się poruszać. Z przykrością stwierdziłam też, że nie pamiętam jak się nazywam ani skąd pochodzę. Nic, kompletna pustka - tak jakby ktoś wykasował mi całą pamięć. Strasznie się załamałam. Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej. Powoli przyzwyczaiłam się do obecności Liama. Był taki moment, że uznałam go za moją całą rodzinę. Polubiłam go, naprawdę. I pewnie zostałabym z nim na zawsze, gdyby nie pewna rozmowa Liama z jednym z leśniczych. Posprzeczali się o coś. W pewnej chwili Liam rzekł: "Nienawidzę, gdy wciąż nadużywasz sarkazmu". Poczułam ukłucie w sercu. Nagle wszystko sobie przypomniałam. Przed oczami zaczęły przewijać się kadry z całego mojego życia - od spotkania Windy aż po dzień felernej walki. Łzy napłynęły mi do oczu. Tak bardzo za Wami zatęskniłam! Tego samego dnia wieczorem, kiedy wyszłam z Liamem na spacer, stanęłam na skraju polany i zwróciłam wzrok w stronę naszego stada. Mój opiekun domyślił się wszystkiego. Powiedział tylko: "Biegnij, mała. Na pewno od dawna Cię tam oczekują"... Z piskiem rzuciłam się w objęcia Liama, po czym pędem ruszyłam do Was. Niestety drogę utrudniał mi wciąż padający śnieg. Nieraz zgubiłam trop, zakopałam się w zaspie... W końcu jednak dotarłam. - zakończyła Sarcasmo i uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Spojrzała na zgromadzone wilki. Każdemu, bez wyjątku, zaszkliły się oczy.
Kiedy wszyscy już zasnęli, Sarcasmo podniosła się ze swojego miejsca i usiadła pod Tajemniczym Dębem. Windy również nie spała, jednak nie poruszyła się. Udając sen, obserwowała spod wpółprzymkniętych powiek swoją siostrę. Ta uniosła wzrok w górę. Niebo było tej nocy przejrzyście czyste. Sarcasmo odnalazła najjaśniejszą z gwiazd. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Bałam się, że ich straciłam... - wyszeptała. Windy uśmiechnęła się lekko, słysząc słowa wilczycy. Tymczasem Sarcasmo wróciła na swoje miejsce i zasnęła.


Pisane to było rozdziałami, a główną bohaterką jest moja prawdziwa bohaterka, którą podziwiam... Moja Siostra Sarcasmo... Wiem, że wy jej nienawidzicie, za to, co się stało, ale ja ją kocham, szanuję i nie wiem, co bym bez niej zrobiła.. Sarcasmo, jeśli to przeczytałaś, wiedz, że to prawda i piszę te słowa od serca... :)

poniedziałek, 25 lutego 2013

Głosowanie Konkursowe! :)

Kto miał najlepszą przygodę konkursową? :) Głosujcie!

A oto linki:




Od Sol CD historii Selenii

- Co wu tutaj robicie? - zapytałam, wychodząc zza krzaków. Jack i Selenia wyglądali na zaskoczonych moim nagłym wtargnięciem.
- Nic - odpowiedziała Selenia.
- A ty co tu robisz? - zapytał Jack. 
- Usłyszałam hałasy i chciałam sprawdzić co to... Myślałam, że ktoś obcy... No wiecie!
- Wiemy, wiemy - uśmiechnęła się Selenia.
- Przepraszam, że przeszkodziłam. Bawcie się dalej - odpowiedziałam trochę smutno i zaczęłam zawracać.
Jak to miło patrzeć, jak inni są ze sobą szczęśliwi... Ale to też boli, jak samemu nie ma się nikogo. Zawsze jest się odpychanym przez innych, wytykanym... Wiem coś o tym, bo w dzieciństwie byłam oddtrącana przez wszystkich... Mówili, żejestem mrocznym dziwadłem. To przez to został mój okropny charakter...
Jedna, malutka, błędna łza spłynęła po futrze...

Piszcie Komentarze! :)

Piszcie Komentarze u nas! :) 
Wszystko jest tutaj i tu możecie składać komentarze w tej stronie:

500 postów!

Oto post nr 500 ! Cieszymy się że tak aktywnie tworzycie i wysyłacie swoje historie ! Bardzo Wam za to dziękujemy . Oby tak dalej a za niedługo będziemy świętować 1000 post :) . 

                                                      Życzenia od całego Wilczego Zespołu ;)

Od Selenii - C.D. historii Jack' a

- Okej, w sumie czemu nie.. - uśmiechnęłam się.
- To chodź, kto ostatni ten ślimak! - krzyknął Jack i ruszył bardzo szybko.
- Nie ze mną takie numery! - krzyknęłam i ruszyłam, jak najszybciej mogłam.
Widząc, że zbliżam się do wyminięcia sapiącego ze zmęczenia Jack' a biegłam tyłem.
- Widzimy się na plaży, ślimaku! - krzyknęłam wymijając go i odwróciłam się z powrotem na przód.
- Nie pozwolę ci wygrać tak łatwo! - przyspieszył.
Ścigaliśmy się ramię w ramię. Kiedy odwróciliśmy głowy, przed nami była plaża i woda! Zaczęliśmy hamować, ale na nic... Razem wpadliśmy do wody! xD Na szczęście na brzegu. x)
- Brr.. - otrzepałam się z wody wychodząc.
- Ale było super.. - śmiał się Jack.
- Mam mokre futro, faktycznie extra.. - fuknęłam, ale po chwili zaczęłam się śmiać.
Nagle usłyszałam jakieś kroki..
- Ktoś idzie.. - szepnęłam do niego. - Chodź, chowamy się, bo nie wiadomo kto to. - wbiegłam w krzaki, a Jack za mną.
Obserwowaliśmy przez chwilę, a gdy odgłosy kroków się nasiliły skoczyliśmy razem na przechodzącego! :D
- Ej, co wy robicie?! - krzyknęła/krzyknął...


<Niech ktoś dokończy :D>

niedziela, 24 lutego 2013

Hej, Wilki! ;)

Proszę, piszcie historyjki na bloga. :)
Za 1 historyjkę daje 10.000 Monet, które możecie później wydać w sklepie. 
Proszę, za NIE pisanie mogę was wyrzucić z watahy, a tego nie chcę. :( Więc proszę o pisanie Przygód Na Bloga. :)

Pozdrawiam,
Sophi. :)