Tego wieczoru Jackie postanowiła w końcu zerwać kajdany lenistwa. Spała do zmroku, więc była wypoczęta. Odczekała jeszcze godzinkę lub dwie, by mrok stał się "głębszy", choć i tak księżyc i gwiazdy dawały sporo światła. Jackie wyszła przed jaskinię i po chwili znikła w lesie.
Krążyła po nim kilka godzin. Znużyło ją to, więc skręciła do wodopoju. Nad wodą przesiedziała kolejną godzinę. Noc była parna, a powietrze pachniało kwiatami i lipą. Nad wodopojem cykaniu świerszczy towarzyszył szum wody. Było tu chłodniej.
Jackie postanowiła pochodzić. Wstała i znów zagłębiła się w las. Szła wąską ścieżką, rozglądając się za czymś ciekawym. Potknęła się i straciła równowagę, przez co musiała usiąść. Za sobą usłyszała śmiech. Warknęła cicho i odwróciła się. Zobaczyła..
<kogo?>
.gif?2094481059)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz