środa, 20 lutego 2013

Od Jackie

Przez ostatnie kilka dni Jackie się obijała. Nie zrobiła nic pożytecznego, oprócz upolowania sporej lochy. Pierwszego dnia z samego ranka wybrała się na polowanie, była bardzo zdeterminowana i miała ogromną ochotę coś złowić. Resztę dnia przesiedziała u Groma. Ten dzień można by nazwać baardzo pracowitym, bo następne kilka dni przespała lub przeleżała. Oprócz tego polowania jej największym wyczynem było pływanie. Nie biegała nawet, co było dziwne. Cały czas obiecywała sobie coś w stylu "dziś w nocy pójdę na zwiady" albo " dziś wezmę się za polowanie lub potrenuję".. Nie dotrzymywała jednak słowa. Aż do dziś. 
Tego wieczoru Jackie postanowiła w końcu zerwać kajdany lenistwa. Spała do zmroku, więc była wypoczęta. Odczekała jeszcze godzinkę lub dwie, by mrok stał się "głębszy", choć i tak księżyc i gwiazdy dawały sporo światła. Jackie wyszła przed jaskinię i po chwili znikła w lesie.
Krążyła po nim kilka godzin. Znużyło ją to, więc skręciła do wodopoju. Nad wodą przesiedziała kolejną godzinę. Noc była parna, a powietrze pachniało kwiatami i lipą. Nad wodopojem cykaniu świerszczy towarzyszył szum wody. Było tu chłodniej.
Jackie postanowiła pochodzić. Wstała i znów zagłębiła się w las. Szła wąską ścieżką, rozglądając się za czymś ciekawym. Potknęła się i straciła równowagę, przez co musiała usiąść. Za sobą usłyszała śmiech. Warknęła cicho i odwróciła się. Zobaczyła.. 
<kogo?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz