piątek, 8 lutego 2013

Od Gen'a CD historii Jackie i Muzy

-Jasne.
Chodziliśmy jakiś czas, rozmawiając. Dowiedziałem się o Jackie kilku naprawdę ciekawych rzeczy, jak na przykład fakt, że ma smoka. Tak szczerze, to ja też mam smoka (sory, smoczycę), ale nie lubię się tym chwalić. 
Spacer trochę nas zmęczył, więc pożegnaliśmy się i każde ruszyło w swoją stronę. 
No, nie do końca.
Jackie jest fajna, lubię ją. I zaczynam się obawiać, że lubię ją w TEN konkretny sposób. Czemu tak sądzę? To proste: kiedy się pożegnaliśmy, a ona poszła w stronę swojej jaskini, wdrapałem się na najbliższe drzewo i odprowadziłem ja wzrokiem. 
Nagle Jackie została zaatakowana przez jedną z wilczyc z watahy. W pierwszej chwili chciałem rzucić się jej na pomoc (dziwny odruch), ale potem przypomniałem sobie, że przecież nie powinno mnie tu być, siedziałem więc cicho.
Chociaż nie tak cicho, jak bym chciał.
Kiedy pomiędzy samicami padła ostra wymiana zdań, nie mogłem się powstrzymać i zacząłem się śmiać. 
Na moje nieszczęście usłyszały mnie. Muza (ta samica, która zaatakowała Jackie), potrząsnęła moim drzewem. A że nie byłem w mojej ludzkiej postaci (tak, tak, umiem się zmieniać w człowieka), więc przeżyłem bliskie spotkanie z ziemią pod pniem.
Wstałem i otrząsnąłem się, plując trawą i przekleństwami, i spojrzałem na wilczyce. Śmiały się ze mnie. 
-Bardzo zabawne - mruknąłem, ale też zacząłem się śmiać.
-Już późno, idziemy spać? - spytała w końcu Jackie.
-Idźcie, ja mam zamiar trochę zapolować - uśmiechnąłem się szelmowsko i popędziłem między drzewami.
****************************************************************************
Znalazłem nieduże stadko saren. Były na małej polance niedaleko wodopoju. Nie chciało mi się za nimi ganiać na czterech łapach, zmieniłem się więc w człowieka i wdrapałem na drzewo, z którego był na nie najlepszy widok. Wyciągnąłem nóż z pochwy przy pasie i wybrałem cel - niedużego samca. Powinien mi wystarczyć na kolację i może nawet na śniadanie. Wycelowałem, cofnąłem łokieć i rzuciłem. 
Chwilę później las przeszył kwik śmiertelnie ranionego zwierzęcia. Jeleń padł na ziemie, a jego ciałem wstrząsały drgania.
Zeskoczyłem zgrabnie na trawę. Wylądowałem na ugiętych nogach. Od razu się wyprostowałem i podszedłem do wierzgającego samczyka. Wyciągnąłem nóż z jego klatki piersiowej i pewnym ruchem podciąłem mu gardło. Szybka, bezbolesna śmierć.
Najpierw chciałem oskórować łup, ale uznałem, że tylko wzbudziłbym podejrzenia. Wytarłem więc ostrze o spodnie i schowałem z powrotem do pochwy.
Nagle za sobą usłyszałem szelest krzaków. Serce podskoczyło mi do gardła. Prędko ogarnąłem wzrokiem polanę, ale nie zobaczyłem żadnej kryjówki, a do drzew nie zdążyłbym dobiec. Zresztą, wilk który stał za mną już mnie zobaczył, byłem tego pewien. Zacisnąłem pięści. Nie chciałem się ujawniać z moimi umiejętnościami już pierwszego dnia.
Odwróciłem się powoli w stronę przybysza. Był/a to...

<No, kto to był?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz