Wataha przyjęła mnie... Cóż, ciepło. Wilki są miłe, wilczyce jeszcze milsze... I pewnie będzie co kraść
.gif?779456162)
Leżałem jakiś czas w jaskini, którą mi przydzielono, bawiąc się Darem Hamiatesa, wiszącym na mojej szyi. Tyle przez niego wycierpiałem... I czułem, że kłopoty powodowane przez ten kamień jeszcze się nie skończyły...
Na początku nie miałem zamiaru zwiedzać terenów watahy. W końcu uznałem jednak, że będzie to niezbędne. Udałem się więc na małą wycieczkę.
Terytorium było rozległe i piękne. Na samym końcu wpadłem na chwilę nad małą sadzawkę.
Kiedy wyszedłem spomiędzy krzaków, stanąłem jak wryty. Na brzegu siedziała wilczyca... Ale nie byle jaka wilczyca...
Miała piękne, białe futro i smukłe ciało. Z pyska patrzyły na mnie duże, szafirowe oczy.
Uśmiechnąłem się do niej swoim najładniejszym uśmiechem i podszedłem.
-Hej - odezwała się pierwsza. - Jestem Jackie.
-Eugenides, miło mi - skłoniłem się nisko. - Mów mi Gen.
-Mi też jest miło - odwzajemniła uśmiech.
<Jackie, skończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz