sobota, 16 lutego 2013

Od Muzy "Dlaczego ja? cz.2"

Uciekłam. Pierwsze co mi przyszło na myśl to stryj. Jednak było już za późno. Moja ciotka go zabiła.
- Jeju te prze ze mnie!- Jęknęłam. Pobiegłam do jakiejś starej nory w lesie.,,Nie jest tak źle.'' Pomyślałam. Pozamiatałam ogonem, wepchałam bo nory jakiś stary materac. Pomyślałam że trzeba coś zjeść. Ale najpierw chciałam uleczyć ranę. Jednak była zbyt mocna by ją uleczyć. Owinęłam sobie łapę jakimś liściem. Poszłam do miasta z zamiarem upolowania kilku ,,ludziaków*''. Ale gdy sobie przypomniałam co to ze mną zrobiło zwinęłam z zoo niedźwiedzia. Zjadłam tylko łapę(muszę dbać o linię  ) a resztę spakowałam do wielkiego pudełka** które zwinęłam z jakiegoś domu i żeby było świeże zawiązałam do skały pod lodowatą wodą. w nocy okazało się że się przeziębiłam. Rozpaliłam ognisko(gdy się zdenerwowałam rzuciłam kamień o kamień) i się ogrzałam. Gdy się rano obudziłam zobaczyłam nad sobą jakieś dziwne wilki; przebrane za dziwne stwory.
- Co robisz w naszej Norze? Co roku robimy tu bal halloween. Jesteśmy Watahą Zachodu.
- M..M... mogę do... łączyć?- Spytałam.
- Jasne, tylko musisz się zawsze ze mną zgadzać.- Powiedział ich wódz.
- Tak tak!- Przytaknęli mu inne wilki.
- To chyba nic trudnego!- Powiedziałam.
- Dobrze!- Powiedział wódz.- Nazywasz się Minerwa. Jesteś halloweenowym jastrzębiem.
- Co?! To jakaś...- Nie zdążyłam powiedzieć gdy jakiś wilk mi przerwał.- Psst! Nie chcesz się chyba narażać wodzowi.- Szepnął.
- ...Najwspanialsza rzecz pod słońcem!- Dokończyłam.
- I się tego trzymaj...- Powiedział. Ubrał mnie jak jakąś idiotkę:

To było okropne! Na halloween robiliśmy jakieś pseudo kulty. Postanowiłam uciec. Gdy chcieli mnie zaatakować(jak oni mówią: Oddać w ofierze bogu Halli) pojawił się ten wilk co mnie ostrzegł.
- Nie obawiaj się kochana!- Powiedział. To był mój stryj! Nie poznałam go bo był niebieski. Rzucił jakiś czar i wszystkie wilki znikły oprócz mnie i stryja.
- Kochana... Zostanę na Ziemi tylko kilka minut. Powiem Ci jedynie że jak pójdziesz na północny- wschód dojdziesz do wspaniałej watahy... A teraz żegnaj.- Powiedział i odleciał.
- Nie!- Krzyknęłam ale było za późno. Postanowiłam wyruszyć tam gdzie radził mi tata.

[następnego dnia]

Kolejnego dnia dotarłam do pewnej watahy nazywał się Wataha Ognistego Kła nie wiem czemu ale w głębi serca poczułam że jestem związana z tym miejscem a na spotkanie wybiegł mi jakiś wilk:

-Muza wróciłaś!.-wykrzyknęła wilczyca
-Mmmm mamo czy to ty?-zapytałam z nie dowierzaniem

CD nastąpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz