sobota, 29 grudnia 2012

Od Vari

Byłam przy Wodospadzie. Odpoczywałam po aktywnie spędzonym dniu. Ciepły wiaterek owiewał moją sierść. Zamknęłam oczy i wtedy zrobiło się przenikliwie zimno. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się na terytorium mojej starej watahy. Wszyscy tam byli: moi rodzice, rodzeństwo, a ja już wiedziałam co się kroi. Zaczęłam krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał i nikt mnie nie widział. Wtem wszyscy zaczęli uciekać. Wojownicy zajęli stanowiska, pojawili się nasi odwieczni wrogowie. Byli wszędzie. Chciałam to przerwać, ale nie mogłam się ruszyć, byłam uwięziona we własnych wspomnieniach.
- Proszę, proszę, niech to się skończy.- Błagałam szeptem. Rozpętało się piekło. Okropna walka. Zobaczyłam małego wilczka, który uciekał i rozpoznałam  w nim małą siebie.
- Vari! Vari, wszystko w porządku? Oddycha.- Odkaszlnęłam i otworzyłam oczy. Byłam cala mokra i przemarznięta.
- Tak, jest dobrze...- Nade mną pochylała się Village, a obok niej stała Amber.
- Omal się nie utopiłaś! Chyba miałaś naprawdę zły koszmar, bo krzyczałaś jak opętana.
Zacisnęłam powieki.
- Tak, to był naprawdę zły sen. Dziękuję za ratunek.- Potem uciekłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz